czwartek, 5 marca 2015

Podniebny smoczy zabójca- Niedosyt szczęścia.

Pierwszy dzień wyprawy.
Yokomi zadzwonił do domu wcześniej nam wskazanego w gildii. Zdawał się duży,  nawet bardzo. Widać było,  że jest to posiadłość bogacza. Oczekiwaliśmy na wyjście gospodarza jednak nikt nie odpowiedział.  Wraz z Haną postanowiłam rozejrzeć się dookoła domu. Nasze serca zaczęły bić szybciej kiedy zauważyłyśmy coś za tym pięknym gospodarstwem. Kiedy dołączyli do nas Yokomi i Nanami sami byli przerażeni widokiem rozkładającego się ciała. Był to zleceniodawca. Spóźniliśmy się... Nigdy nie zapomnę tego okrutnego widoku. Na szczęście kiedyś to już widziałam i nie robi to na mnie jakiegoś wszakże wielkiego wrażenia. Inni jednak na odwrót. Pocieszałam Nanami, która była cała blada oraz budziłem Hane która była w transie. Próbowałam namierzyć wzrokiem coś  co mogło przyczynić się do zabójstwa. Gdzie to było,  czy w ogóle takie coś jest... nie wiem. Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy na zamordowanego. Przekrzywiłam głowę i spojrzałam na jego nadgarstek, była ukryta wiadomość. Z lekkim dreszczem złapałam ofiarę i przeczytałam napis z krwi zabitego. ' Pamiętaj ', co to do cholery znaczy... pamiętać można o osobie, rzeczy czy też świętowaniu jakiegoś wydarzenia. Spokojnie Mochi, najpierw w jakiej sprawie tu przybyliśmy... by uratować żonę zleceniodawcy... może to porywacz, chociaż wątpie. W tej chwili moja głowa była pełna pytań na które nie jest w stanie odpowiedzieć. Spojrzałam kątem oka na przyjaciół i zauważyłam coś interesującego. Yokomi był zestresowany. Czy on ma z tym wypadkiem coś wspólnego? Nie, Mochi nie waż się tak myśleć. Po ostatnim przemyśleniu uderzyłam dłonią w głowę.
- Czemu się bijesz?- spytała zdziwiona Nanami.
- Em... Chciałam pobudzić mój mózg do rozsądnego myślenia - bąknęłam. Nie śmiej się,  iż tak powiedziałam. Ciekawe co byś ty wymyślił na poczekaniu.
- Słuchajcie, musimy rozpocząć poszukiwania jakiś wskazówek,  które zaprowadzą nas do sprawcy - powiedziała z opanowaniem Hana. Wszyscy spojrzeli na jej stanowczą twarz i rozwiane ciemno brązowe włosy.
- Natychmiast? - szepnął niezdecydowany Yokomi. Dziewczyny kiwnęły ze mną równocześnie głową po czym rozdzieliłyśmy się. Poczekałam, aż każdy się oddali na bezpieczną odległość.  Postanowiłam śledzić przyjaciela. Wiem, że tak nie powinnam, jednak instynkt mi mówi że dołożył swoje pięć groszy. Schowałam się za pobliskim krzakiem i ostrożnie mierzyłam wzrokiem czarną czupryne. Ta się rozejrzała po czym weszła do rezydencji. Przecież ona była zamknięta... albo też udawał. Deliktanie stawiając kroki podeszłam do furtki. Prychnęłam pod nosem po czym miałam pięćdziesięcio procentową pewność,  że to on jest winowajcą. Wchodziłam schodek po schodku po czym przekroczyłam drzwi wejściowe. Słyszałam szepty, dzięki nim kierowałam się ku bibliotece. Przykucnęłam przy wejściu i przymrużonym okiem patrzyłam na chodzące w środku sylwetki. Kiedy zauważyłam co się dzieje żałowałam, że go śledziłam...

Aye. Przepraszam za przerwę i bardzo krótki rozdział. Jest to spowodowane brakiem weny, którą dotychczas tryskałam. Postaram się,  by następny był stanowczo dłuższy.  Na tą chwilę Was żegnam i życzę miłego dnia kobiet. Pozdrawiam, Julia.

wtorek, 3 marca 2015

Podniebny smoczy zabójca- Wstęp.

Witaj. Zastanawiasz się pewnie kim jestem. Otóż mam na imię Mochi. Należę do jednej z najlepszych gildii w Meyore. Dotąd zasłynęłam dzięki zwycięskiej walce z samym Tytanem- Naburi. Zyskałam wielki szacunek dzięki któremu mam dostęp do rangi S oraz do piętra tak zwanych 'Bogów', lecz o tym kiedy indziej. Mam ciemne blond włosy oraz czekoladowe oczy. Jestem osobą wygodną, nie toleruje spódnic, sukienek czy też dżinsów. Na codzień ubieram leginnsy z bluzką. Posiadam nielicznych przyjaciół są to Yokomi, Hana oraz Nanami. Działamy wspólnie, nigdy nie zostawiamy siebie w potrzebie, jesteśmy jak rodzina. Mimo, iż ja jestem podniebnym smoczym zabójcą, Yokomi włada wodą, Hana ogniem a Nanami lodem to i tak tworzymy zgraną paczkę.  Spotkał nas bardzo podobny los, żaden z nas nie ma rodziców,  wychował się w gildii przy naszej opiekunce Cabe. Jest to na pozór niewinna trzydziestoletnia kobieta, która skrycie jest demonem. Nigdy jednak nas nie skrzywdziła, przynajmniej tak mi wiadomo. Panuje u nas na codzień miła atmosfera,  czasem zdarzają się kłótnie,  jednak sporadycznie. Zapewne myślisz,  że pisać będę o normalnych dniach. Otóż niedługo wraz z przyjaciółmi wybieram się na misję. Dlatego będę opisywać wydarzenia związane z nią. 

Dzień wyprawy.
Rano oślepiło mnie słońce, które najwyraźniej mówiło 'ruszaj się', nie czekając na kolejne próby pozbawienia mnie wzroku wstałam po czym jak zwykle pokierowałam się do łazienki. Ubrałam czarne legginsy oraz biało błękitną bluzkę. Przepłukałam sobie twarz wodą a następnie umyłam zęby. Przy nakładaniu kolczyków szczerze się uśmiechnęłam. Śniadanie zjadłam w ciszy i spokoju. Kiedy zauważyłam, że jest późno i drużyna prawdopodobnie nie zaczeka na mnie nałożyłam buty, zamknęłam drzwi oczywiście także sprawdzając czy napewno i pobiegłam do gildii. Tak jak mówiłam. Yokomi grał z Nanami w kamień papier i nożyce a Hana siedziała popierając głowę na walizce.
- Ruszamy- uśmiechnęłam się robiąc gest w strone drzwi ręką.
- Powodzenia- powiedzieli synchronicznie zebrani. Niestety nie zdążyliśmy odkrzyknąć, ponieważ śpieszyliśmy się na stacje. Z podekscytowaniem czekaliśmy na pociąg,  który zdawał się jechać godziny. W rzeczywistości jechał nie całe 10 minut, jednak dla trójki magów to sto lat. Jedyna wytrzymałam czekając na przyjazd i z perfekcją weszłam do środka, nie to co inni... nie którzy idą jak kot z pęcherzem. Podróż minęła dobrze, nuciłam sobie pod nosem jakieś melodie które w ostatnim czasie mnie oczarowały natomiast inni wymieniali się spojrzeniami surowymi, miłymi i można też powiedzieć, że z miłością. Nie od dziś wraz z Haną wiemy o skrytej miłości Yokomi razem z Nanami. Uwierz, prędzej czy później się pocałują. Może nie dziś,  nie jutro ale za rok już będzie mowa o ślubie. Jedyna ja nie mam jeszcze osoby do której mogę się przytulić, jednak mi to szczególnie nie przeszkadza w dążeniu do szczęścia.  Jestem 'siedemnastoletnią, zdolną i urodziwą dziewczyną' jak to powiedziała Cabe. Ciekawa jestem swojej przyszłości, czy nadal będę pogłębiać swoje umiejętności,  czy też może będę idealną matką, która poświęci się wychowaniu swojego potomka. Oby dwie opcje jak najbardziej mi pasowały. Matko, o czym ja myślę... Za nim się obejrzałam byliśmy na miejscu. Dom naszego zleceniodawcy, który był równocześnie naszym hotelem znajdował się niedaleko wioski, wokół niego rosło wiele drzew i innych roślin. Uwielbiam dotychczas ich woń i aromat. Bądź co bądź nie przyszłam tu by podziwiać piękne krajobrazy, mam misję,  która pozwoli mi osiągnąć nowe umiejętności, nowy poziom...

Aye. Witam serdecznie, zastanawiacie się pewnie czy to już koniec Tytułu z myślą o Tobie,  nie. Jest to dodatkowa lektura, którą będę pisać.  Mam nadzieję,  iż się spodobała. Do następnego posta, Julia.

poniedziałek, 2 marca 2015

Tytuł z myślą o Tobie- W swojej podświadomości.

Podróż od samego początku była nieswoja. Jedyne co było normalne to pogodna brunetka wraz z Salamandrem. A co się stało z Grayem i Lucy? Tego niestety nie wie nikt. Może Lucy zjadła Grayowi podwieczorek? Jak to mówi Happy ostatnio jej się przytyło... I tak jest ładna,  nawet bardzo. Wracając do przyjaciół,  po kilku godzinach marszu madzy mogli dostrzec zamek, a właściwie ruiny. Jednak słychać było,  że ktoś nadal prowadzi tam działalność. Maginii Gwiezdnej Energii podniosła klucze oraz rozluźniła mocno przywiązany do paska bicz. Natsu wraz z Grayem opracowali strategie, a Phaobe wyczarowała łuk z dużymi zasobami strzał. Na znak różowowłosego drużyna miała wbiec do środka. Kiedy otrzymali pozwolenie ich wielkie wejście zepsuły drzwi które koniec końców trzeba było wyważyć, po wykonaniu danej czynności widać było zabarykadowanie. Nie zbyt mądre podejście,  jednak wykonawcy zlecenia wzruszyli ramionami i poszli dalej. Każdy z nich miał oczy dookoła głowy. Krzyki typu 'pomocy' pokierowały ich na górę. Mimo, iż drugie piętro nie znajdowało się wysoko to i tak przyjaciele mieli obawy, jak już wcześniej wspominano tego miejsca nie można nazwać zamkiem. Kiedyś być może i tak, lecz pordzewiałe zbroje czy też kości i lekki zapach stęchlizny mówił sam za siebie. W pewnym momencie czwórka ucichła, znajdowała się bardzo blisko miejsca tortur o czym świadczą błagalne krzyki o pomoc. Nikt z nich nie miał na co czekać, 'przywódca' otworzył z wielkim hukiem drzwi po czym krzyknął triumfalnie. Jedyne co ich zastanawiało to nagła cisza.
- Natsu, uważaj- pisnęła błękitnooka.  Nim jednak chłopak się odwrócił ciężki przedmiot uderzył w jego tył głowy. Stracił przytomność. Z daleka widział nadbiegającego chłopca, za nim też biegł wyższy od niego różowowłosy mężczyzna. Byli do siebie niebywale podobni, czy to nie... przez nie uwagę chłopca obydwaj wpadli na ścianę, jednak ten malec dostał najmocniej. Słychać było ciche syknięcie z bólu,  ojciec zauważając to pocałował dziecko w obolałe miejsce. Wtedy film się urwał. Nastepne wydarzenie odbywało się w lesie. Matka w raz z małym zawiniątkiem biegła ze łzami w oczach. Dobrze poznaje to miejsce... biegnie do FairyTail. Z coraz większym żalem patrzy na płaczące razem z nią maleństwo. W dali słychać było strzały, krzyki oraz łamanie się ludzkich kości. Widać było,  że wyjście z terytorium było cudem. Mimo omdlewajacych odgłosów młoda matka biegła,  nie zbaczając na przeszkody, dla niej ważne było by po prostu uratować dziecko. Dorosła miała na sobie kaptur może chciała ukryć swoją osobowość?  Ledwo można bylo zobaczyć zarys jej twarzy. Kiedy z ulgą dotarła do gildii zaczęła rozmawiać z jeszcze w średnim wieku Makarovem. Ten dał jej znak, a ona pocałowała niemowle ze łzami napływającymi do oczu. Po kilku minutach kobieta wybiegła,  zdjęła kaptur po czym rozpoczęła atak. Ona tak samo jak i ja była magiem ognia. Potem obraz mi się rozmazywał. Kiedy nareszcie mogłem zauważyć coś w mgle byli to moi przyjaciele, jednak nie tacy jak teraz, młodsi, na oko mieli siedem lat. Brakowało jednak Lucy oraz Happiego. Erza nie była jeszcze tak samo straszna jak teraz, a Gray był milszy i nie prowokował mnie do walki. Było bardzo spokojnie, obydwoje patrzyli się na mnie z uśmiechem. Niedługo po tym do nas doszedł staruszek, który z koszyka wyjął małe zwierze, różnił się od reszty kotów. Ten był błękitny oraz posiadał skrzydła. Od razu zabrałem go od reszty i przytuliłem do siebie. Wiedziałem,  że będzie moim przyjacielem do końca moich, może bardziej jego dni. Kiedy kot otworzył usta usłyszałem jak coś huczy mi w uszach, w pewnym momencie nie wytrzymałem, budziłem się oraz zacząłem słyszeć głosy dobrze mi znane...
Po kilku minutach chłopak widział Lucy, Graya oraz Phaobe przy łóżku. Teraz nie ważne było dla niego co się stało czy też dlaczego się tu znalazł. Zainteresowany był wspomnieniami, nie wiedział do kogo one należały,  chyba że do niego...

Aye. Przepraszam Was za krótki rozdział jednak chciałam przerwać w punkcie kulminacyjnym i zachęcić do koleknych rozdziałów. W razie niejasności w pewnym momencie pisałam jako Natsu, ponieważ opowiadała jako on. Potem jednak zmieniłam na narracje trzecioosobową. Pozdrawiam, Julia.

sobota, 28 lutego 2015

Tytuł z myślą o Tobie- Kieruj się głosem serca.

Madzy wyszli z biura po czym skierowali się ku swoim pokojom. Jedynie Natsu został czekając na wyjście brązowowłosej. Zniecierpliwony podsłuchiwał rozmowę z ojcem. Słychać było cichy szloch oraz krzyki. Po dłuższej ciszy uchyliły się drzwi.
- Ty jeszcze nie śpisz? -powiedziała wycierając łzy Phaobe.
- Nie... Czekałem na ciebie- odchrząknął różowowłosy.
- Na mnie?- zaczerwieniła się dziewczyna.
- Znaczy, bo ja chciałem z tobą walczyć- oznajmił. Maginii uśmiechnęła się po czym pociągnęła go do ogrodu. Wokół nich były posadzone różnorodne gatunki kwiatów. Zauważyć też można było drzewa owocowe. Dzięki tej mieszance czuć było woń,  niezwykłą. Kiedy Salamander bujał w obłokach jego przeciwniczka zdążyła wyczarować strzały i wycelować w ofiarę. Niczego nieświadomy mag odwrócił się głośniej przełykając ślinę.
- Gdyby nie moja cierpliwość... byłbyś już martwy- parsknęła Myoko. Miała rację, przez jego nieuwagę mógłby nie żyć.
- Wiesz, może przesuniemy to na jutrzejszy dzień- szepnął przerażony.
- Nie ma sprawy- powiedziała dziewczyna chowając łuk. Chłopak odetchnął po czym usiadł na trawie.
Swój wzrok zwrócił ku gwiazdom.
Nieco zdziwiona tym widokiem córka zleceniodawcy przykucnęła koło towarzysza i westchnęła:
- Też często patrze na niebo... 
Zielonooki nie odpowiedział.
- Czy ty myślisz o jedzeniu? - zapytała rozbawiona brunetka.
- Z kąd takie przypuszczenia?
- Patrzysz się na mnie i ślinisz sobie bluzkę- parskęła. Salamander oblał się rumieńcem. W świetle gwiazd jego towarzyszka wyglądała jak nimfa. Do tego przyjemny wiosenny wietrzyk rozwiał jej włosy sięgające kolan. Jej oczy były przepełnione radością. Jak ja bym chciał pocałować jej polik o odcieniu pudrowego różu, pomyślał. Po długiej, trochę niezręcznej ciszy odważył się poradzić:
- Słuchaj... Podobają mi się dwie dziewczyny, nie wiem na której jednak zależy mi najbardziej. Dziewczyna drgnęła, zerwała soczyste jabłko z drzewa, przetarła bluzką po czym wzięła gryz.
- A jakie one są?- powiedziała żując  resztę kawałka.
- Jedną poznałem nie dawno... Jest miła,  mądra i poukładana, nie omijając też jej urody. Natomiast druga jest dość nieśmiała, strachliwa, lecz i tak urodziwa- westchnął zamyślony mężczyzna.
- Kieruj się głosem swojego serca. Zależeć ci będzie bardziej na tej dzięki ktorej twoje serce będzie bić szybciej- szepnęła biorąc kolejny gryz.
- Gdyby to było takie łatwe...- bąknął. Swoją twarz skierował ku nowopoznanej, sama się odwróciła czując jego wzrok. Spojrzeli sobie w oczy po czym wymienili się szczerymi uśmiechami. Phaobe wyglądała jak bóstwo,  niczym  Afrodyta. Dziewczyna cicho jękneła, czy on...
Tak, pocałował ją. Spojrzał oczekując na silne uderzenie w twarz, przymknął oczy po czym poczuł jak brązowowłosa odwzajemnia pocałunek. Czuł, że świat zatrzymał się wokoło nich, jednak towarzyszka przerwała tą, jakże namiętną chwilę.
- Dobranoc- ziewnęła wychodząc.
- Miłych snów- powiedział jeszcze nie trzeźwo różowowłosy. Patrzył jeszcze jak sylwetka płci pięknej znika z przed oczu. Przekręcił się z pleców na brzuch i podparł rękoma. Przeszły go ciarki po ciele słysząc kroki, natychmiast wstał na równe nogi i przygotował się do ataku. Było to jednak zbędne, zza drzwi wyszła blondynka, nie zaspana wręcz rozbudzona.
- Nie śpisz jeszcze?- zapytała najwyraźniej zaskoczona.
- Trenowałem trochę z Phaobe- oznajmił.
- Całowanie się nazywasz trenowaniem? Hm... ciekawe stwierdzenie- parsknęła brązowooka. Chłopak spalił buraka.
- Spokojnie, nikomu nie powiem- szturchnęła go przyjaciółka.  Spojrzał na nią z wyrazem twarzy 'dziękuję' po czym sam powiedział tak jak jego poprzedniczka dobranoc. W końcu nie mógł siedzieć do rana, jutro idą na poszukiwania drugiej córki.  Może będzie tak samo grzeszyła urodą jak jej siostra... Salamander jednak w to wątpił.
Następnego dnia obudził się tryskając energią. Z uśmiechem poszedł do jadalni gdzie czekali na niego przyjaciele, ojciec sióstr i Phaobe. Dziś ubrała szare getry, bluzkę w błękitno białe paski, trampki oraz związała włosy w dwa kucyki. Gdy siadał do stołu brunetka uśmiechnęła się. Śniadanie minęło im przy stole rodzinnie, miło i czuć było ciepło którego zawsze brakowało. Kiedy służba zabrała ze stołu talerze, madzy wraz z rodziną Myoko odeszli od stołu i wyszli z jadalni. Drużyna od razu kierowała się ku drzwiom wyjściowym,  bądź co bądź mają zlecenie. O dziwo za nimi szła ze schyloną głową błękitnooka.
Kiedy przekroczyli bramę już mieli się żegnać kiedy Phaobe powiedziała radośnie,  że idzie z nimi. Nieco zdziwieni westchnęli i poszli dalej. Cóż to był za widok, uśmiechnięta siedemnastolatka ze śliniącym się obok różowowłosym towarzyszem oraz dwójką magów obrażonych na siebie. Nawet nie wiadomo o co poszło,  lecz nie warto było się pytać.  Wystarczyło powiedzieć 'a co...' to Maginii Gwiezdnej Energii startowała z biczem.

Aye. Witajcie kochani, przepraszam za taką przerwę jednak lenistwo i lektura mnie zżera. Postaram się pisać dłużej i więcej. Pozdrawiam, Julia.

sobota, 21 lutego 2015

Tytuł z myślą o Tobie - Łucznik

Trójka przyjaciół siedziała już spokojnie w pociągu. Lucy siedziała przy swoim bagażu,  tak jak to zwykle robiła Tytania. Gray patrzył w szybę,  a Natsu ,, umierał ". Trwała długa niezręczna cisza. Co by tu robić? Z nikim nie porozmawiasz, z nikim się nie wymienisz uśmiechem. Z Erzą było inaczej. Natsu i Gray zwykle się tłukli a teraz jakby coś diametralnie zmieniło ich nastawienie. Aż tak na relacje wpływa Scarlet? Nim się obejrzeli dało się usłyszeć otwieranie drzwi. To oznaczało koniec podróży, a dla niektórych nawet wybawienie z tortur.
- To gdzie teraz?- mruknął Mag Lodu.
- Mamy się stawić za 20 minut przed domem państwa Myoko- oznajmiła ponuro przyjaciółka. Nie potrafiła się uśmiechać, ponieważ wiedziała,  że nikt tego nie odwzajemni. Dziewczyna dopiero teraz zdała sobie sprawę, iż nie ma Happy'iego. No tak, został jako ,, Anioł Stróż " rannej. Do jego roli świetnie się nadają jego małe skrzydła.
- Lucy? Zadałem ci pytanie- mówił machając brązowookiej przed oczami Natsu. Najwyraźniej próbował ją obudzić już dobre kilka minut, co można wywnioskować po wyrazie twarzy.
- Hę? -spytała blondynka. Chłopak nic nie odpowiedział tylko wskazał palcem na wejście do rezydencji. Przy furtce widniał duży napis ,, Dom rodziny Myoko, proszę dzwonić ". Rozglądaliśmy się za dzwonkiem, jednak nie był nam potrzebny. Zza drzwi wyłoniła się sylwetka dziewczyny na oko siedemnatsoletniej.  Brązowe włosy sięgały jej do kolan. Z daleka można było zobaczyć pełne ciekawości błękitne oczy. Po dłuższym zastanowieniu postanowiła odsłonić całe ciało. Była ubrana w bluzkę,  legginsy oraz trampki. Chwilę później uchyliła delikatnie usta:
- Witajcie... zapraszam do środka.
Magowie byli bardzo zaskoczeni. Lucy nie wyobrażała sobie ile dziewczyna suszy włosy. Natsu najwyraźniej był zauroczony, a Gray był zaintrygowany jej umiejętnościami. W końcu byli bardzo blisko Fiore...
- Jesteś magiem?- spytał czarnowłosy. Nieznajoma skinęła głową po czym pokazała swój łuk.
- Ty jesteś łucznikiem...- powiedziała zdziwiona blond włosa.
Nie tylko ona ją podziwiała. Jest to bardzo żadka magia, tak jak Erza potrafi przywołać niezliczoną ilość strzał i ma dobrze wypracowany cel. W walce z taką osobą bardzo łatwo zostać zranionym. Nie wyglądała na niebezpieczną, jednak pozory mylą. W każdej chwili mogła zaatakować,  tak jak Tytania bez ciastka truskawkowego. Brązowowłosa prowadziła przybyszów przez długi korytarz, który zdawał się nie mieć końca. 
- A można wiedzieć jak masz na imię? - wydusił z siebie Salamander.
- Phaobe, kiedyś tak samo jak i wy należałam do FairyTail- odpowiedziała zamyślona. Gray jakby drgnął. Nic dziwnego, w ich głowach zaczęły błądzić pytania dlaczego odeszła,  czy zna Makarova, z kąd tak naprawdę się tam znalazła. 
- Opowiem o sobie może kiedy indziej,  na razie to wejdzie do pokoju mego ojca. Przybyliście w konkretnym celu, prawda?- odrzekła tajemniczo Phaobe. Znajpmi przytaknęli i usiedli na wprost biurka. Pokój zdawał się nie duży.  Meble były stare, aczkolwiek nadawały się jeszcze do użytku. Za każdym razem kiedy siadało się na krześle nie obyło się bez skrzypnięcia,  lecz to szczegół. Po chwili na krześle obrócił się ojciec łuczniczki i z uśmiechem oznajmił:
- Widzę,  że zaprzyjaźniliście się z Phaobe.
- W tym sęk, że nie- odchrząknęła córka biznesmena.
- Cóż, to poznacie się później. Teraz proszę wysłuchajcie mnie... Zaczęło się to tak:
Dwa lata temu starsza siostra naszej córki- Lisanna wyruszyła na poszukiwanie waszej gildii. Dzięki niej mogła pogłębiać swoje umiejętności wodne. Jednak podczas jej dość długiej podróży między miastami sąsiednimi było mizernie. Spowodowało to atak. Oby dwie strony zyskały wiele strat. Niewinna szesnastolatka pomimo zagrożenia szła dalej. Zauważyła,  iż zapasy zmniejszyły się dlatego zerwała jabłko z pobliskiego sadu. Na jej nieszczęście panowała tam straż,  która napotkanych ludzi zabierała do niewoli...- dalszy ciąg już chyba znacie- szepnął skruszonym głosem ojciec. Brunetka kątem oka patrzyła czy też nikt nie widzi jak urania łzy, dalej nie mogła się pogodzić ze stratą ukochanej siostry, która oddała by za nią życie. Wszystkich zaintrygowała ta opowieść,  w szczególności Natsu którego spotkał także okrutny los.
- Postaramy się ją uratować- mruknął. Na twarzy poznanej zagościł uśmiech,  różowowłosy odwdzięczył się tym samym. W tej chwili w jego głowie zrodziło się pytanie- ,, Czy ja się zakochałem? ".
Aye! Jak ten czas szybko leci, nim się obejrzałam już piszę piąty rozdział opowiadania... Chciałam, by opowiadanie zaciekawiło was i namawiało do dalszego czytania. Dziękuję za przeczytanie, Julia.

piątek, 20 lutego 2015

Tytuł z myślą o Tobie - Misja rangi S

- Damy radę!- krzyknął Gray.
- Na waszym miejscu bym tego nie robił...- powiedział ostrzegawczo lekarz.
- A operacja? Jest możliwa? - spytała z ciekawością blondynka.
- Tak, jednak nie stać was dzieciaki- prychnął. Wtem na twarzy trójki przyjaciół zagościł surowy wzrok, przez który doktora przeszły dreszcze.
- Ile musimy zapłacić? - mruknęła z pogardą Maginii Gwiezdnej Energii.
- Jeszcze raz powtarzam,  nie stać was!
- Ile trzeba płacić doktorku?!- krzyknął nabuzowany Salamander.
Lekarz przełkną głośniej ślinę i wskazał na tablicę ze wszystkimi operacjami. Wszyscy zwrócili się ku niej. Ich twarze zamarły, 9 000 000 kryształów? Nie uzbieraliby tyle w kilka dni,  a nie mogli się złożyć,  ponieważ Lucy płaci czynsze za wynajęte mieszkanie. A jak ta wredna baba się dowie o tym, iż wydała pieniądze na jakąś operacje... Dziewczyna przykro wspomina sobie jedną sytuacje i za żadne kryształy nie zaryzykuje ponownie. Z rezygnacją powiedziała:
- Chłopaki, nie damy rady.
- Lucy ma rację- kiwną stojący obok niej Mag Lodu.
- Ja mam jeden pomysł...- dwie twarze skierowały się ku Natsu z wyrazem 'Gadaj natychmiast!'- podejmiemy się misji rangi S- odparł z dumą.
- Ty chyba nie na poważnie- parskną Fullbuster.
- Mamy jakieś inne wyjście?  Tam misję są trzy razy bardziej opłacalne, niż te które wykonujemy teraz. Madzy przytakneli.
- Tylko, że jak się tam dostaniemy- szepnęła z nadzieją blond włosa.
- Nie bój nic, coś wymyśle- odparł różowowłosy.
Następnego dnia:
Tradycyjnie blondynkę obudziły rażące w oczy promenie słońca.
Niepewnie spojrzała na zlecenie, które wczoraj zostawili jej towarzysze.
- Dla Erzy...- mruknęła. Nie czekając ani chwili dłużej wbiegła do łazienki i zamknęła się by uniknąć niezręcznego spotkania z Dragneelem. Zanurzyła się w jeszcze ciepłej wodzie i rozmyślała. Gdy łaskawie spojrzała na zegarek zauważyła, iż jest późno.
- Jeszcze chwilę...- szepnęła zrelaksowana. Po jakiejś godzinie zdecydowała się wyjść. Jednak zrobiła to nie chętnie przez co tamtejszego dnia jej humor wyparował. Nałożyła z żalem kwiecistą sukienke a do tego białe,  jeszcze nowe trampki. Włosy uczesała w dwa staranne kucyki oraz nałożyła kolczyki. Uśmiechnęła się fałszywie i powędrowała do kuchni. Kiedy właśnie się zastanawiała co przyrządzić usłyszała otwieranie okna.
- Hej Lucuś, masz coś może na śniadanie? - spytał tryskający radością Natsu.
- Nie nazywaj mnie tak. Narazie nic nie zrobiłam, ponieważ dwójka roztrzepanych głupków weszła przez okno strasząc mnie- bąknęła.
- Czyli ktoś przed nami był? Jak wróci to dam mu nauczkę za to, że ci przeszkodził w pichceniu śniadania!- krzyknął Smoczy Zabójca.
- Aye!- dodał futrzak. Słychać tylko było jak dziewczyna walnęła dłonią w twarz. Niedługo po śniadaniu wybiegli z mieszkania krzycząc:
- Zaraz będzie za późno!
Dla przechodniów droga z domu Maginii do gildii było kawałkiem, im też się tak zdawało do tego dnia. Czuli jak nogi odmawiają posłuszeństwa. Jedynie Happy się nie męczył i miał wyraz twarzy 'Ja sobie polatam a wy się męczcie'. Czas się dłużył, dwójka przyjaciół była wyczerpana i marzyła o dotarciu. Nareszcie!  Natsu zrobił swoje ,, Z buta wjeżdżam ", a osiemnastolatka natychmiast usiadła przy barze i poprosiła personel o szklankę wody.
Obecni członkowie FairyTail patrzyli się ze zdziwieniem, nawet nie zdawali sobie jakie tortury przeżywała trójka. No może dwójka, ponieważ Happy jakoś specjalnie się nie zmęczył.
- Pst, Gray- szepneli.
- Hę?- spytał zamyślony.
- Mamy zlecenie, idziemy? Mag Lodu przytaknął po czym wstał z krzesła.  - Happy... ruszamy...- krzyknął Salamander.
- A do kąd wy się wybieracie? - spytał Makarov. Jeszcze tylko jego brakowało.  Bez żartów!  I jak się tu mieli wytłumaczyć.  Grupka magów zamiast udzielić odpowiedzi wymanewrowała i wybiegła.
- Mistrzu, nie ma jednego ze zleceń rangi S- krzyknęła Mira.
- Ale jak to?!- mówiąc to dziadek wypluł kawę. Czy najsilniejszej drużynie w FairyTail się dostanie? Czy też uda im się wypełnić zadanie bez szumu?

Aye! Ostatnio mam bardzo dużo wolnego czasu oraz weny twórczej.  Mam nadzieję ( standardowo ), iż rozdział Was zadowala i zachęca do dalszego czytania. Pozdrawiam, Jula <3

czwartek, 19 lutego 2015

Tytuł z myślą o Tobie- Erza

- Co się stało Happy?- spytała dziewczyna. W oczach Exceeda pojawiły się łezki.
- Happy...- powtórzyła.
- Erza jest w szpitalu!- krzyknął podopieczny Salamandra. Madzy wytrzeszczyli swoje oczy.
- Nasza Erza...- jękneła brązowooka. Kotek jedynie pokiwał głową. Nikt z nich nie wierzył w to co usłyszeli. Po kilku minutach ciszy wybiegli z domu. Co sił w nogach gnali ku szpitalu. 
- Przepraszam, gdzie leży Erza Scarlet?- spytała kulturalnie blond włosa.
- W sali numer 15, proszę kierować się na górę- odpowiedziała z troską recepcjonistka. Nikt z trójki nie powiedział ,, Dziękuję ". Zastanawiało ich tylko zdrowie najlepszej przyjaciółki- Tytani FairyTail. Delikatnie otworzyli drzwi do wskazanej sali, nie obyło się jednak bez cichego skrzypnięcia starej klamki. Dwójka rozejrzała się po pokoju szukając szkarłatnowłosej natomiast za nimi w leciał futrzak. Zmierzali okiem każde łóżko, każdego pacjenta. Nigdzie nie zauważyli przyjaciółki. Czyżby zaszła jakaś pomyłka?  Happy rozpoczą czytanie tabliczek przywieszonych do poręczy łóżek.
- Aye! Znalazłem ją- mówiąc to wskazał palcem obandażowaną sylwetkę.
- Erza?- mruknęła Maginii Gwiezdnej Energii. Nikt jednak nie odpowiedział.
- Niestety nie może z wami rozmawiać,  nie wiem czy zauważyliście ale ma ona też oklejoną buzie- powiedział surowo lekarz. Rzeczywiście,  wcześniej nie przyjrzeli się jej bliżej. Gdyby były odsłonięte jej długie, szkarłate włosy łatwiej było by ją znaleźć. Różowowłosy nie wytrzymał,  zaczął się śmiać w niebogłosy. Lucy z lekarzem spojrzeli na niego z podirytowaniem i oczekiwali na natychmiastowe uspokojenie się.
- Czy mógłabyś się przymknąć zapałko- bąknął stojący w drzwiach Gray.
- Jak mnie nazwałaś lodówo?!- krzyknął Smoczy Zabójca.
- To co słyszałeś. Nie minęło wiele czasu kiedy przyjaciele się na siebie rzucili. Wokół nich tłukły się przedmioty a pacjenci o mało nie umarli na zawał.
- Czy wy nie macie za grosz szacunku?! Może zaciekawili byście się zdrowiem przyjaciółki! Zwierzęta was wychowały?!- krzyknęła oburzona brązowooka.
- Tego kurdupla tak- zachichotał mag lodu. Natsu jednak nie odpowiedział,  chciał uniknąć sprzeczki.
- Dziękuję panno Lucy, otóż podczas walki Scarlet złamała kręgosłup,  prawą ręke oraz zwichnęła kostkę- powiedział opanowanym głosem doktor.
- Ale będzie to miało jakiś wpływ na kondycje oraz co najważniejsze szybkie zmienianie zbroi?- spytała zdenerwowana Heartfilia.
- Bardzo dobre pytanie, otóż po zrosnięciu się kończyn potrzebować będzie pomocy osoby bliskiej. Do kondycji powinna dojść za kilka miesięcy. Teraz jednak niech nawet nie myśli o misjach- oznajmił.
- Tylko, że Erza jest częścią naszej drużyny, nie możemy jechać bez niej!- krzyknął Dragneel. Nastała trwająca nieskończoność cisza. Drużyna była przerażona diagnozą.
Przecież da się coś zrobić,  ale co?...

Aye! Witam Was ponownie drodzy czytelnicy. Mam cichą nadzieję,  iż rozdział który wam napisałam spełnił wasze oczekiwania. Czekajcie na kolejne rozdziały z cierpliwością, ja się kochani żegnam.  Pozdrawiam, Julia <3

środa, 18 lutego 2015

Tytuł z myślą o Tobie- Zauroczenie

Dziewczyna biegła przed siebie. Po jej polikach spływały łzy,  jedna po drugiej. Chciała się do kogoś przytulić, o ile kogoś takiego by miała. Lucy upadła na kolana i w tej pozycji pozostała przez godzinę.
- Luucy- krzyczał ktoś w oddali.
Brązowooka  nie odpowiedziała.
Po kilku minutach błądzenia z krzaków wyłoniła się sylwetka mężczyzny, różowowłosego salamandra.
- Co tu robisz Lucu? -spytał uśmiechnięty.
- Ile razy mówiłam byś tak mnie nie nazywał?!- mruknęła z lekkim podirytowaniem blondynka. Chłopak tylko się głupio uśmiechnął i wyszczerzył swoje białe zęby. Zauważając, że Maginii Gwiezdnych duchów jest w zapłakanym stanie przykucnął obok niej i przytulił niepewnie. Przymrużył oko czekając na odzywke Lucy typu ,, Zboczeniec ", jednak się nie doczekał. Spojrzał ze zdziwieniem na blondynkę ta natomiast się uśmiechnęła i odwdzięczyła się jeszcze mocniejszym uściskiem. Minęło kilka minut. Salamandra obudziło z trasnu chrapanie ukochanej. Ciekawe czym się zmęczyła... Dlaczego tu ją znalazł? Nie mógł zostawić jej tutaj samej dlatego wziął dziewczynę do swojego domu. Położył ją w łóżku i sam się wtulił w jej blond włosy. Noc była spokojna, Natsu obudziło czyhanie w kuchni. Wziął pierwszy lepszy przedmiot i poczłapał do kuchni. Okazało się,  że to Lucy przyrządzała śniadanie.
- Dzieeńdobry- ziewnął chłopak.
- Cześć, jajecznice?- mówiąc to brązowooka wskazała palcem na patelnie.
- Chętnie- uśmiechnął się. Po tych słowach na stole zagościła świeża potrawa, która aż prosiła o zjedzenie. Salamander nie czekając na zaproszenie powędrował do stołu.
- Natsu, mam bardzo ważną wiadomość- krzyknął Happy. Oby dwoje zmierzyli wzrokiem kota który próbował nabrać powietrze. Co takiego ma do przekazania futrzak? Czy jest to dobra czy zła wiadomość? 

Aye! Dziękuję serdecznie za przeczytanie rozdziału. Przepraszam za tak późny termin opublikowania, aczkolwiek dręczy mnie nauka oraz ważne dla mnie testy. W weekend postaram się coś jeszcze napisać,  jednak nie obiecuje. Pozdrawiam, Jula.

sobota, 14 lutego 2015

Tytuł z myślą o Tobie- Wstęp.

Nastawał ranek. Promienie słońca przedzierały się przez zasłony. Blondynka otworzyła oczy, na początku nie pewnie. Zastanawiała się nad jednym- wstać czy też nie? Zdecydowała jednak wstać z posłania po czym poszła chwiejącym się krokiem do łazienki. 
- Dziś w końcu spokojnie się wykąpie- mruknęła.
Kładąc się w wannie usłyszała huk, dochodził on z jej pokoju. Kto to mógł być? Na myśl przyszedł jej jeden kandydat- różowowłosy, roztrzepany chłopak. Przewróciła oczami i nie chętnie wyszła z wanny. Ubrała się w wcześniej przygotowany strój i ruszyła ku drzwiom.
Brązowooka zamarła jak zobaczyła co się stało w jej mieszkaniu.  Exceed wraz ze swoim właścicielem ganiali się przy okazji też rozwalając napotkane przedmioty.
- Co tu do cholery jasnej się dzieję?!- krzyknęła oburzona dziewczyna. Wtem dwie twarze ( o ile na mordkę Happy'iego można tak powiedzieć ) skierowały się ku niej. Rozejrzały się po pokoju i wybuchnęły śmiechem.  Poczerwieniała ze złości Lucy, podeszła do zwierzaka po czym wyrzuciła go przez okno. Oczywiście za nim pobiegł Salamander, który wychodząc przeklną pod nosem.
Po kilku godzinach sprzątania blondynka wyszła z domu spotkać się z przyjaciółmi. Tradycyjnie wszyscy siedzieli, śmieli się i rozmawiali o wszystkim. Jedynie Gray był wpatrzony w sufit i nie dawał żadnych oznak życia. Instynktownie poszła do niego Lucy i spytała się zatroskana:
- Wszystko w porządku? Coś ostatnio chodzisz przygnębiony...
- Eee... Tak, wszystko dobrze- powiedział zamyślony.
- Taa już widzę, no mów- odpowiedziała ironicznie.
- Oj, Juvia się na mnie obraziła, bo nie chce z nią iść na spacer- bąknął. Zmieszana brązowooka chciała pomóc przyjacielowi, ale jak? Sama nigdy nie miała chłopaka, no właśnie... Ma już 18 lat, a drugiej połówki brak. Czy powinnam myśleć już o przyszłości?  Czy też może o teraźniejszości i być dobrej myśli, iż może nie teraz, ale kiedyś znajdę kogoś... Miała mętlik w głowie, napływało jej co raz to więcej myśli na sekundę.
- Luuucyy, żyjesz?- spytał się chłopak machając przed jej oczyma. Dziewczyna potrząsła głową po czym odezwała się smutno:
- Chętnie bym Ci pomogła,  lecz mam ważną sprawę do załatwienia.
- Można wiedzieć jaką?- zapytał z ciekawością przyjaciel.
- Muszę zapłacić czynsz za mieszkanie nie długo wracam- mruknęła czerwieniąc się. Gray pomachał jej po czym wrócił do dumania. Oczywiście, że blondynka nie musiała zapłacić za mieszkanie, po prostu chciała spokojnie pomyśleć o przyszłości... Właśnie teraz zdała sobie sprawę z tego, iż zajmowała się zleceniami i przyjaciółmi a nie swoją osobą.

Aye! Witajcie kochani.  Serdecznie dziękuję za przeczytanie rozdziału,  mam nadzieje,  iż zachęcił on Was do dalszego czytania i kto wie... Może zostaniecie stałymi czytelnikami? Przepraszam za krótki post, aczkolwiek obiecuje, iż napiszę dłuższy następnym razem. Pozdrawiam serdecznie, Juls.