czwartek, 5 marca 2015

Podniebny smoczy zabójca- Niedosyt szczęścia.

Pierwszy dzień wyprawy.
Yokomi zadzwonił do domu wcześniej nam wskazanego w gildii. Zdawał się duży,  nawet bardzo. Widać było,  że jest to posiadłość bogacza. Oczekiwaliśmy na wyjście gospodarza jednak nikt nie odpowiedział.  Wraz z Haną postanowiłam rozejrzeć się dookoła domu. Nasze serca zaczęły bić szybciej kiedy zauważyłyśmy coś za tym pięknym gospodarstwem. Kiedy dołączyli do nas Yokomi i Nanami sami byli przerażeni widokiem rozkładającego się ciała. Był to zleceniodawca. Spóźniliśmy się... Nigdy nie zapomnę tego okrutnego widoku. Na szczęście kiedyś to już widziałam i nie robi to na mnie jakiegoś wszakże wielkiego wrażenia. Inni jednak na odwrót. Pocieszałam Nanami, która była cała blada oraz budziłem Hane która była w transie. Próbowałam namierzyć wzrokiem coś  co mogło przyczynić się do zabójstwa. Gdzie to było,  czy w ogóle takie coś jest... nie wiem. Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy na zamordowanego. Przekrzywiłam głowę i spojrzałam na jego nadgarstek, była ukryta wiadomość. Z lekkim dreszczem złapałam ofiarę i przeczytałam napis z krwi zabitego. ' Pamiętaj ', co to do cholery znaczy... pamiętać można o osobie, rzeczy czy też świętowaniu jakiegoś wydarzenia. Spokojnie Mochi, najpierw w jakiej sprawie tu przybyliśmy... by uratować żonę zleceniodawcy... może to porywacz, chociaż wątpie. W tej chwili moja głowa była pełna pytań na które nie jest w stanie odpowiedzieć. Spojrzałam kątem oka na przyjaciół i zauważyłam coś interesującego. Yokomi był zestresowany. Czy on ma z tym wypadkiem coś wspólnego? Nie, Mochi nie waż się tak myśleć. Po ostatnim przemyśleniu uderzyłam dłonią w głowę.
- Czemu się bijesz?- spytała zdziwiona Nanami.
- Em... Chciałam pobudzić mój mózg do rozsądnego myślenia - bąknęłam. Nie śmiej się,  iż tak powiedziałam. Ciekawe co byś ty wymyślił na poczekaniu.
- Słuchajcie, musimy rozpocząć poszukiwania jakiś wskazówek,  które zaprowadzą nas do sprawcy - powiedziała z opanowaniem Hana. Wszyscy spojrzeli na jej stanowczą twarz i rozwiane ciemno brązowe włosy.
- Natychmiast? - szepnął niezdecydowany Yokomi. Dziewczyny kiwnęły ze mną równocześnie głową po czym rozdzieliłyśmy się. Poczekałam, aż każdy się oddali na bezpieczną odległość.  Postanowiłam śledzić przyjaciela. Wiem, że tak nie powinnam, jednak instynkt mi mówi że dołożył swoje pięć groszy. Schowałam się za pobliskim krzakiem i ostrożnie mierzyłam wzrokiem czarną czupryne. Ta się rozejrzała po czym weszła do rezydencji. Przecież ona była zamknięta... albo też udawał. Deliktanie stawiając kroki podeszłam do furtki. Prychnęłam pod nosem po czym miałam pięćdziesięcio procentową pewność,  że to on jest winowajcą. Wchodziłam schodek po schodku po czym przekroczyłam drzwi wejściowe. Słyszałam szepty, dzięki nim kierowałam się ku bibliotece. Przykucnęłam przy wejściu i przymrużonym okiem patrzyłam na chodzące w środku sylwetki. Kiedy zauważyłam co się dzieje żałowałam, że go śledziłam...

Aye. Przepraszam za przerwę i bardzo krótki rozdział. Jest to spowodowane brakiem weny, którą dotychczas tryskałam. Postaram się,  by następny był stanowczo dłuższy.  Na tą chwilę Was żegnam i życzę miłego dnia kobiet. Pozdrawiam, Julia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz